Droga mijała nam spokojnie, bez wrzawy i hałasu wielkiego miasta. Bo w sumie, czym jest okolica, w której się znajdujemy? Dzielnica Hollway w Londynie, kojarzona głównie z więzieniem dla kobiet. Kiedyś pamiętam, jak byłam mała, tato pokazywał mi wielkie domy towarowe, które zajmowały większość miasta. A dzisiaj... wszystko jest inaczej. Piękne, londyńskie budowle zostały wyburzone, ponieważ ustąpiły miejsca, wszelkiego rodzaju fast-foodom. Młodzi ludzie, tacy jak ja, nie mieli dużego wyboru jeśli chodziło o przyszłość... Tu każda młodzież w weekendy, w dni wolne od szkoły czy też święta, zabierały się za pracę. Dorywczą, ale jednak. Chociaż, gdyby tak bardziej przyjrzeć się dzisiejszemu światu, to dobrze, że jest tak jak teraz. Może nie układa się życie zbyt bogato, ale człowiek docenia wszelkie wartości jakie daje mu los. Tak jak ja. Idąc z nowo poznanym chłopakiem, myślałam o tym, czemu ja w ogóle mu zaufałam. Jest obcy, a jednak idę z nim na deser lodowy.
– O czym myślisz? – zapytał znienacka.
– O Tobie – powiedziałam bezmyślnie, szybko tego żałując.
– O mnie? A co we mnie takiego ciekawego? – uśmiechnął się lekko, ale kątem oka spostrzegłam, że jest ciekaw mojej odpowiedzi.
– Nie wiem – spojrzałam na Patcha z ukosa. – Na prawdę, nie mam pojęcia. Zabierzesz mnie na te lody?
– Tak – zaśmiał się. – Już jesteśmy.
Przystanęłam, podziwiając budynek, do którego za chwilę miałam wejść. Fakt, że sama budowla była zaniedbana i wyglądała jak speluna dla najgorszej młodzieży z miasta to, miała coś w sobie, bo przyciągała uwagę. Moją, a to bardzo rzadkie zjawisko. Może to sprawka wielkiego, neonowego napisu "Bo's Arcade"? Spojrzałam tylko na chłopaka, który był wyraźnie zaskoczony moją reakcją.
– Nie byłaś tu nigdy?
– Nie miałam okazji – odpowiedziałam. – Wejdziemy czy będziemy stać przed lokalem?
– Już idziemy – zwracając się do mnie, spojrzał na mężczyznę, stojącego przed ogromnymi wrotami do świata zabawy i kalorii.
Przeszłam nieśmiało obok wysokiego, ciemnookiego bramkarza... No właściwie, to tak nazywał tych panów Patch. Niezdarnie, jak na tancerkę, stawiałam kroki wśród tłumu roztańczonych i roześmianych ludzi. Byłam lekko zdezorientowana, ponieważ od początku wydawało mi się, że kolega zabiera mnie do kawiarni bądź lodziarni... Tymczasem wylądowaliśmy w klubie, który z tego co już udało mi się zauważyć, miał dwa poziomy. Poziom górny (czy piętrowy), na którym byłam przez kilka chwil, składał się z parkietu, miejsca dla DJa i baru. Patch prowadził mnie na dół, po starych lecz zadbanych schodach. Uczepiłam się ramienia chłopaka, bo bałam się, że się zgubię.
– Daleko jeszcze? – krzyczałam za ciemnowłosym.
– Już blisko – zdołałam usłyszeć.
– Sala bilardowa? – zająkałam.
W moim wykonaniu bilard był porażką, a dla chłopców ubawem po pachy. Prawda była taka, że ile razy się starałam zrobić wszystko tak jak trzeba, wychodziło inaczej. Ba! Żeby chociaż wychodziło... Kij wypadł mi z ręki, bo nie umiałam go odpowiednio ułożyć. Do tego, żeby przycelować w tą kulkę na stole, potrzebowałam takiego skupienia, którego w tym miejscu (mam na myśli klub), za żadne skarby świata, nie uda mi się osiągnąć. Wzdrygnęłam się kiedy Patch podał mi kij.
– Grałaś już kiedyś? – spytał z uśmiechem na twarzy. – Bo wyglądasz na przestraszoną.
– Owszem, grałam – powiedziałam z uniesioną głową. – Ale źle to się zawsze kończyło – mówiąc to, odwróciłam głowę.
– Spokojnie, nauczę cię – powiedział, zaczynając lekcję.
Powrót do domu minął spokojnie. Patch opowiadał o tym, jak fatalnie szła mi gra w bilard. Ale mimo wszystko, obiecał, że lekcje nauki są jeszcze przed nami. Czas z nim mijał mi przyjemnie, a wszelkie obawy i smutki odeszły w niepamięć.. Póki co. Stojąc przed domem, posmutniałam. Wiedziałam, że nie mogę mieć pewności, że taka sytuacja wydarzy się w moim życiu choć raz jeszcze.
– To tu – mówiąc, wskazałam palcem dom.
– Miło było cię poznać – uśmiechnął się. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
– No nie wiem, zobaczymy – zatrzepotałam rzęsami. – Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.
– Liczy się też zabranie na bilard?
– Tak – zawahałam się. – Chociaż miały być lody pistacjowe.
– Innym razem, obiecuję – zapewnił.
– Nie obiecuj – prosiłam. – Nie wszystkich obietnic można dotrzymać. Wiele razy się już na nich zawiodłam, nie chcę po raz kolejny... – odwróciłam wzrok.
– Nie przejmuj się. Ja swoich obietnic dotrzymuję. No to co, dobranoc?
– Jeszcze raz wielkie dzięki. Dobranoc – powiedziałam, naciskając na klamkę.
Wchodząc do domu, czułam ulgę a zarazem niedosyt. Mamy w domu nie była, gdyż nocowała u swojej siostry. Powoli zdjęłam kurtkę i odwiesiłam na swoje miejsce. Rozejrzałam się po salonie, ale brata ani śladu. Czułam, że w domu jestem sama. Zdejmując buty, zawołałam, ale odpowiedzi nie dostałam. Torbę postawiłam trochę dalej od drzwi, żeby nikt się o nią nie przewrócił, a sama poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatę i siadając na stołku, zabrałam się za stertę zadań domowych. Z ołówkiem w ręku zaznaczałam poprawne odpowiedzi z testu z biologii, był prosty. Przejrzałam jeszcze zeszyty, ale na następny dzień wszystko już zrobiłam. Kubek opróżniłam do końca, tak też wspinając się po schodach do góry, udałam się do swojego pokoju. Choć jestem osobą poukładaną i dobrze zorganizowaną, w moim zakątku (o dziwo!) panował bałagan. Ułożyłam wszystkie kosmetyki i niepotrzebne szkolne przybory z biurka. Następnie pozbierałam z podłogi i krzesła brudne rzeczy i zaniosłam je do kosza w łazience. Kiedy do pokoju weszłam już drugi raz, wydawało mi się, że jest czystszy. I dobrze... Uchyliłam okno, by przewietrzyć pokój przed snem. Wzięłam świeżą bieliznę oraz piżamę i skierowałam się do łazienki. Biorąc prysznic, cały czas myślałam o Patchu. Był tak tajemniczy, tak skryty, że nie mogłam przestać się zastanawiać, dlaczego taki chłopak jak On, zwrócił uwagę na taką dziewczynę, jak ja. Kąpiel była krótka, ponieważ śpieszno mi było do łóżka. Przebrana w piżamę, rozczesałam tylko włosy i wskoczyłam pod kołdrę. W powietrzu unosiło się chłodne powietrze, ale nie przeszkadzało mi to. Byłam tak podekscytowana dzisiejszym dniem (z wyjątkiem porażki), że wypieki na policzkach cały czas były zauważalne. Wtuliłam się w poduszkę i zamykając oczy, wciąż myślałam o Nim.